piątek, 17 listopada 2017

Benalmadena pueblo - ciekawosstki

Benalmadena, Andaluzja, Tivoli World, Muzeum Prekolumbijskie, La nina de Benalmadena, Hiszpania, wakacje, turystyka, okolice Malagi

Benalmadena to turystyczne miasteczko, w którym żyje około 45 tysięcy mieszkańców stałych i dziesiątki tysięcy urlopowiczów. Komercyjne wieżowce z kompleksami basenów i bezpośrednim dostępem do szerokich plaż, mnogość barów, lodziarni, kafejek, dyskotek i wszelkich wakacyjnych atrakcji spowodowała, że Benalmadena jest licznie odwiedzana przez turystów.                                       

W skład Benalmadeny wchodzą trzy dzielnice. Pierwsza z nich to Benalmadena Pueblo, od której wszystko się zaczęło. Oddalona o 3 km od wybrzeża stara część miasta to typowe andaluzyjskie pueblo blanco, z białymi domami ozdobionymi wysypującym się z balkonów wielobarwnym kwieciem, z zaułkami i wąskimi uliczkami, zwężonymi jeszcze bardziej przez wszędobylskie wielkie donice z gigantycznymi szeflerami, fikusami beniaminkami, strelicjami, fuksjami a czasem nie bardzo wiadomo do czego doczepionymi bugenwillami. Uliczki są bardzo wąskie, a gdy zdarzy się jakiś szerszy kawałeczek można stawiać zakłady, że będą tam stały przynajmniej dwa stoliki by każdy chętny mógł na chwilkę przysiąść na kawkę lub piwko i tapas. Miasteczko sprawia wrażenie jakby zatrzymał się w nim czas. Łatwo sobie wyobrazić, że rozgrzane kamienne chodniki pamiętają czasy, w których dzieci biegały boso, nie było turystów, najważniejszym miejscem była uliczka przy której się mieszkało, a rodzina i przyjaciele podczas wieczornych spotkań byli źródłem wszelkiej wiedzy. W zaułkach pobrzmiewają jeszcze łkające struny gitary i śpiew flamenco, a w otwartych drzwiach na patio jakiś zafascynowany flamencos ćwiczy trudny chwyt gitarowy. Klimatyczne miejsce.

Nazwa Benalmadena pochodzi prawie na pewno z języka arabskiego Ibn- al – Madena (synowie kopalni) ponieważ na tym terenie wydobywano rudy żelaza. Badacze skłaniają się do dwóch teorii dotyczących  nazwy,  pierwsza, że pochodzi od Bina al-ma’din co znaczy budynek z żelaza, druga pochodzi od nazwiska majętnej rodziny arabskiej mieszkającej na tym terenie. Wersja do wyboru ponieważ nie ma zgodności poglądów.
Mieszkańcy mają swoją teorie uważają bowiem, że  „na początku Bóg stworzył Benalmadenę”. 
Czy to prawda czy nie, nie wiem ale Benalmadena i okolice mają długą i burzliwą przeszłość.

Naskalne malowid
ła ścienne świadczą o bytności jakichś ludzi umiejących pozostawiać po sobie ślady, już 20 000 lat temu, przykładem są jaskinie: Cueva del Toro”, “Cueva del botijo” i “Cueva de la Zorrera”, których nie zwiedziłam. 

W VII wieku przed naszą erą w okolicach wylądowali Fenicjanie, którzy założyli kilka faktorii handlowych wzdłuż wybrzeża, następnie objęli tu rządy Rzymianie, ale dopiero Arabowie zaczęli tworzyć coś na kształt struktur osadniczych organizując wydobycie rud żelaza i ochry, a tym samym ściągając robotników do harówki w kopalniach

W XIV wieku Berberowie z północnej Afryki dostrzegli możliwość łatwych łupów i z powodzeniem uprawiali piractwo.
Maurowie w trosce o własne dobra i bezpieczeństwo poddanych wybudowali 3 wieże obserwacyjne, które pomogły w odparciu niejednego ataku berberyjskich piratów. W XV wieku Benalmadena była ważnym punktem oporu przeciwko piractwu. Wspomniane trzy wieże do dziś są w herbie miasta, a ich fizyczne pozostałości znajdują się: w pobliżu przystani w Benalmadena Costa – Torre Bermeja, w Torrequebrada (niedaleko Kasyna) i w Torremuelle, architektonicznie są to okrągłe kamienne baszty, dla mnie nic ciekawego. 


Najgorszym rokiem dla osadnictwa był rok 1680, kiedy zatrzęsła się ziemia. Z nadmorskiej wioski nie pozostał przysłowiowy kamień na kamieniu (oprócz kamiennych wież – aczkolwiek).

Pod koniec XVIII  pojawiła się nadzieja na rozwój Benalmadeni, wtedy gdy włoski przemysłowiec Felix Solesio postanowił otworzyć w 1784 roku zakład papierniczy. Szczęście mieszkańców i właściciela trwało do czasu bankructwa papierni w roku 1814. Ruiny tego przedsięwzięcia można zobaczyć dzisiaj na Placu Tribune, znajdującym się obok Plaza de Espana w Arroyo de la Miel. 
Kolejnym światełkiem w tunelu przetrwania wioseczki była uprawa winogron Moscatel, która odbywała się z sukcesem do końca XIX wieku, kiedy to epidemia filoksery zniszczyła wszystkie winnice.

Początki rozwoju miasteczka takiego, jakie znamy dzisiaj, to rok 1960. W latach 60-tych XX wieku w Benalmadeni Pueblo założono oświetlenie elektryczne, kanalizację i wodociągi. Działania zainicjowane przez politykę generała Franco dały podwaliny pod rozwój turystyczny miasta. Hotel La Roca był pierwszym jaki został zbudowany w mieście, za nim posypały się następne tego typu inwestycje. W 1973 roku oddano do użytku park rozrywki Tivoli World.
Symbolem miasteczka jest „La nina de Benalmádena” – rzeźba z brązu, która znajduje się na Plaza de Espana. Pomnik jak pomnik wykonany przez rzeźbiarza Jaime Pimentela.





W Benalmadeni Pueblo znajduje się kilka miejsc tak zwanych turystycznych. Jednym z nich jest oczywiście kościół


Iglesia Santo Domingo jest najstarszym kościołem w Benalmadeni. Został zbudowany w 1621 roku, architektem był Pedro Diaz de Palacios. Jak wiele sakralnych budowli również ten kościół został wybudowany na fundamentach budowli islamskich, w tym przypadku na fundamentach zamku zniszczonego w 1485 roku przez wojska królów katolickich, którzy „wracali” miasto na łono kościoła katolickiego. Kościół został przebudowany dwa razy w 1960 roku i w 1998 roku, jest to typowy andaluzyjsko - meksykański obiekt sakralny. Kto, tak jak ja nie bardzo lubi latać po kościołach może obejrzeć jeden w Andaluzji i już będzie wiedział jak wyglądają pozostałe, gdyż we wszystkich małych miejscowościach kościoły z wyglądu zewnętrznego przypominają własne kserokopie. Różnią się trochę wewnątrz. Iglesia de Santo Domingo jest ozdobiona obrazami z XVIII wieku w manierze szkoły granadyjskiej, a wielką jej zaletą jest położenie i "park" dookoła, z którego rozciągają się przepiękne widoki na wybrzeże Morza Śródziemnego.

Nie jest możliwe, by w miasteczku na południu Hiszpanii nie było Plaza de Toros, placu z areną do walki z bykami. W Benalmadeni takie miejsce znajduje się pomiędzy Pueblo a Arroyo de la Miel. Walki odbywają się w każdą niedzielę od maja do października około siódmej wieczorem. Arena może pomieścić 3600 widzów, bywają komplety, ale bez problemu można nabyć bilet tuż przed walką. W okolicy znajduje się parking oraz restauracja.
Hiszpania była królestwem nad którym nigdy nie zachodziło słońce dlatego w wielu miejscowościach znajdują się muzea poświęcone odkryciom geograficznym albo sztuce prekolumbijskiej. 

W Benalmadenii Pueblo w 2005 roku zostało otwarte

Museo de Arte Precolombino. Podwaliny pod otwarcie muzeum sztuki przedkolumbijskiej położył żyjący tu od lat 60-tych XX wieku kubański artysta Felipe Orlando. Zbiory dzieł sztuki Meksyku, Peru, Kolumbii, Ekwadoru i Nikaragui odziedziczył po ojcu, sam dorzucił trochę własnych prac, miasto zasponsorowało budynek i tak powstało muzeum. I to nie byle jakie muzeum ponieważ posiada trzecią co do wielkości kolekcję sztuki prekolumbijskiej w Hiszpanii. Jest tam też trochę ciekawostek związanych z wykopaliskami rzymskimi, między innymi szklane słoiczki na kolorową kosmetykę, eyelinery. Ta niewielka wystawa uświadomiła mi jak bardzo cofnęła się cywilizacja w okresie ciemnego średniowiecza. Dla upamiętnienia dzieł artysty otwarto stałą wystawę pod tytułem „Felipe Orlando. Magia i Kolor „ Podobają mi się jego obrazy. Są trochę rozmyte, trochę abstrakcyjne ale koniecznie trzeba obejrzeć je na żywo ponieważ niebagatelną rolę w ich odbiorze odgrywa faktura. Powiesiłabym na ścianie gdyby było mnie na nie stać.
Wyjeżdżamy z Benalmadeny Pueblo i kierujemy się w stronę Arroyo de la Miel czyli Miodowego Potoku (moje bardzo wolne tłumaczenie). Dzielnica, w której jest kilka atrakcji.
Jedną z nich jest Park Rozrywki Tivoli World, otwarty w 1973 roku. Na powierzchni 25 ha znajduje się wariackie wesołe miasteczko dla wszystkich. Dla odważnych dorosłych i dla dzieci pozbawionych strachu oddano do użytku wieżę o wysokości 60 metrów (jest to wysokość ponad 20 piętrowego wieżowca), z której spada się na łeb na szyję, albo Rocket Bungee, który katapultuje człowieka na wysokość 120 metrów, by w ciągu 2 sekund tenże człowiek znalazł się z powrotem na ziemi. Szaleńczy krzyk ludzi, którzy płacą za własny strach słychać niemal bezustannie. Jest tu kawałek parku jurajskiego, karuzele dla małych i dużych, kolejki górskie, gokarty, przedstawienia teatralne, czasem nawet z udziałem sławnych artystów, pokazy flamenco, ogrody dla wytchnienia po zabawie, wszelkie szaleństwo wesołego miasteczka plus nawet niezłe jedzonko w wielu barach i restauracjach, w których pomiędzy stolikami spacerują pawie. W cenę biletu wliczono 30 atrakcji, z których można skorzystać. 20% spośród wszystkich atrakcji jest dodatkowo płatna. Acha, żeby było ciekawie Tivoli w okresie wakacyjnym działa do późnych godzin nocnych, poza sezonem tylko do 23-ciej (!!!).

fotki z netu



Andaluzja Hiszpania

Author & Editor

Has laoreet percipitur ad. Vide interesset in mei, no his legimus verterem. Et nostrum imperdiet appellantur usu, mnesarchum referrentur id vim.

0 komentarze:

Prześlij komentarz