Nieopodal wejścia do Tivoli znajduje się niepozorne wejście do Teleferico, kolejki linowej, o długości 2600 metrów, którą wjechaliśmy niemal na szczyt Calamorro – 769 m
n.p.m. Wagoniki jeżdżą co chwilę i nawet długa kolejka nie powinna odstraszać. Ja mam wręcz przeciwnie, długa kolejka do kolejki linowej obojętne gdzie, zachęca mnie do stania. Panicznie boję się odrywać od ziemi i bardzo lubię nie wsiadać do kolejki. Ale każde oczekiwanie kiedyś się kończy, a zwłaszcza takie, na którego zakończenie wcale się nie czeka.
Przyjechał wagonik i wsiedliśmy. Wagonik przewidziany jest na
cztery osoby, dwie siedzą
sobie z przodu, dwie z tyłu i
spokojnie można
kontemplować widoczki. A
jest co podziwiać. Nawet
autostrada Autovia de Mediterraneo staje się tematem zdjęć. Cieszyłam się po raz kolejny z tego, że nie mam aparatu z kliszą i ograniczoną ilością zdjęć i mogę robić bezmyślnie dziesiątki fotek, bo znowu zaparło mi dech w piersiach.
Oddalaliśmy się od ziemi, od morza i Afryki, a
przybliżaliśmy się do wielkich granitowych skał. Po około kwadransie dojechaliśmy na miejsce. Wysiadłam z ulgą i bardzo cieszyłam się, że wybraliśmy opcję tylko wjazdu, schodzić będziemy na piechotę. Jest pięknie, gorąco, na szczęście wieje wiaterek i pomimo lęku wysokości spokojnie sobie spacerujemy
ponieważ każde mniej bezpieczne miejsce wyposażone jest w poręcze. Trochę niebezpiecznie zrobiło się gdy poszliśmy zdobywać szczyt Calamorro. Prowadzi nań kilka szlaków, było nam obojętne którym pójdziemy ponieważ żadnego nie znaliśmy. Wrażenia? Widoki cudowne, ale „never
ever” samo mi się pomyślało, nigdy więcej. Byłam, zobaczyłam, przeżyłam.
Na koniec „dzika” sowa zrezygnowała ze snu w dzień i dla naszej przyjemności na gwizdek przyleciała się nam pokazać. Powątpiewam w dzikość tego ptactwa, co nie przeszkadza temu, że wrażenie na mnie zrobił ich ogrom i siła, które emanowały z każdego centymetra skrzydła i szponów.
Po pokazie, który trwał około godziny można było za drobną opłatą zrobić sobie fotkę z dzikim ptakiem. Nie wiem dlaczego nie zrobiłam, dziś żałuję.
W cenę biletu jest wliczony pokaz ale można dobrowolnie bez przymusu darować ptakom jakąś kasę. Acha, nie można mieć ze sobą psa, ponieważ ptaki niechętnie lądują widząc czworonożnego przyjaciela człowieka.
Schodzenie, to dopiero była jazda bez trzymanki. Kamienie były tak wyślizgane, że całą uwagę skupiałam na tym, żeby nie złamać nogi lub nie wybić sobie zębów. Co prawda poręcze zabezpieczały przed upadkiem, jeśli miało się azbestowe rękawiczki lub było się odpornym na poparzenie pierwszego stopnia z powodu buchającego ciepełka od nagrzanego metalu.
2 godziny - tyle potrzebowaliśmy by zejść na dół, nie spieszyliśmy się zbytnio.
O wycieczce przez około tydzień przypominały nam zakwasy, które zgromadziły się w naszych mięśniach i pomimo ugniatania czyli masażu nie chciały się rozpuścić.
Jeszcze kilka razy skorzystaliśmy z usługi Teleferico. Letnie wieczory na szczycie Calamorro obfitują w dodatkowe atrakcje. Program letnia noc na szczycie Calamorro zaczyna się o 19 i trwa do 24, gdy ostatnia kolejka linowa w zjeżdża w dół. W poniedziałki, środy i piątki, o 21, można zobaczyć galopujące dzikie konie na tle zmierzającego ku zachodowi słońca ( i to mnie zawsze zastanawia czy te dzikie konie znają się na zegarku, kto je mobilizuje do biegania dla mojej przyjemności).
O godz. 22.00 znawcy nieba dzielą się swoją wiedzą w planetarium na świeżym powietrzu, jesteśmy wszak bliżej gwiazd. Landszafcik jakich niewiele.
Dla miłośników romantycznych doznań noc na Calamorro powinna być obowiązkowa. W soboty i niedziele o 21.30, w towarzystwie przewodnika można zejść ze szczytu. Widoki są niezapomniane, miasto, które rozbłyskuje coraz większą ilością świateł, wyjątkowo nie wściekle błękitne morze, góry w Maroko, za którymi kryje się słońce pozostawiając na chwilę płomienną poświatę robią wrażenie. Zejście trwa około 90 minut. W porównaniu do dziennego zejścia jest łatwiej ponieważ ze względu na temperaturę można gołą ręką trzymać się poręczy, a podeszwy butów nie przylepiają się go gorących kamieni.
Fotki pochodzą z internetu
0 komentarze:
Prześlij komentarz