niedziela, 24 stycznia 2016

Hiszpania ... aż przypłynęli muzułmanie

Dzisiejszy post rozpoczyna subiektywną opowieść o historii Hiszpanii. 

Postanowiłam dowiedzieć się co zapisało się na kartach historii tego magicznego kawałka Europy nazwanego Andaluzją.


Przed podjęciem decyzji o pomieszkaniu w Hiszpanii niewiele wiedziałam o jej przeszłości. Ogólna wiedza z książki do historii uległa procesom sklerotycznym związanym z upływem czasu, więc w głowie pozostało niewiele. Przesadziłam - nie pozostało nic. Zostałam sama przez siebie zmotywowana do poznania dziejów kraju, w którym chciałam zamieszkać
Po przeczytaniu setki książek nasunął mi się następujący wniosek, jednym z nielicznych podobieństw pomiędzy Polską a Hiszpanią jest historia w aspekcie braku szczęścia do decydentów. 
Historia Hiszpanii, a szczególnie Andaluzji to czasy zmagania i przenikania się wzajemnie dwóch wielkich religii monoteistycznych: chrześcijaństwa i islamu z judaizmem w tle. 
Każda z religii ma na swoim koncie miliony niepotrzebnych śmierci i każda stosuje socjotechniki potwierdzające fakt, że wiara czyni czuba.

Od Fenicjan po Wizygotów.

Zwracam uwagę na to, że nazwy Hiszpania używam umownie, opisując ziemie położone na Półwyspie Iberyjskim. Nie funkcjonował do XVI wieku żaden twór o takiej nazwie.
Na opisywanym przeze mnie kawałeczku Europy panowali Fenicjanie, następnie Grecy, Kartagińczycy, a po ich upadku Rzymianie. Dla tych ostatnich zdobycie Hiszpanii okazało się zadaniem długofalowym, żeby nie powiedzieć wielopokoleniowym, zajęło bowiem Rzymianom około 200 lat ( III –I wieku przed naszą erą) czyli na okrągło licząc 10 pokoleń. Trudności było wiele, na przykład brak dróg, po których wojsko mogłoby maszerować z Rzymu przez Hiszpanię. W świat poszła wieść, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, a nie z Rzymu. Były ciągłe problemy z aprowizacją ogromnej ilości wojowników, którzy jakoś nie mogli się obejść bez jedzenia i picia. Hiszpański patriotyzm, okazał się również wielką przeszkodą, dotyczył bowiem jedynie bardzo „małej ojczyzny”, sięgającej  do płotu otaczającego konkretne skupisko ludzkie. Każdą wioskę trzeba było zdobywać detalicznie, żadnego hurtu. Osady były rozproszone, odległości między nimi duże, więc długie przemarsze wojowników po nieistniejących drogach pociągały za sobą ogromne koszty. Nie mniejsze wydatki ponosili Rzymianie na prowadzenie samych bitew.
Gdy po niemal 200 latach bitewek podporządkowanie Hiszpanii Rzymowi stało się faktem, zwyciężeni, w krótkim czasie zorientowali się, że życie zafundowane im przez rzymskiego najeźdźcę jest lepsze niż to, które wiedli będąc wolnymi.
Dzisiaj Hiszpanie nie chcą pamiętać o tym, że nie wszytsko zawdzięczają sobie. Na przykład o tym, że to dzięki wprowadzeniu przez Rzymian łaciny, jako języka, jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli, urzędowego, zostało zapoczątkowane  jednoczenie się ludów zamieszkujących półwysep. Dzięki temu, że ludzie zaczynali mówić tym samym językiem łatwiej było im tworzyć wspólnoty o szerszym zasięgu terytorialnym. Mogli obrabiać tyłki dalszym sąsiadom i mieszać w genach wchodząc z nimi w związki. Wprowadzenie prawa i obyczajów rzymskich, było bazą do tworzenia podstaw państwa hiszpańskiego. Rzymskie ślady rozwiązań w dziedzinie budownictwa i architektury istnieją do dzisiaj. Starożytne akwedukty, mosty, drogi w niektórych miejscach służą jeszcze mieszkańcom. Korytko, którym spływa woda do naszego ogrodu też pamięta odległe czasy, a na pewno jest efektem myśli rzymskiej.
Chrześcijaństwo, z którym na początku swojego panowania Rzymianie walczyli, pod koniec stało się jedyną akceptowalną religią Imperium. Gdyby okupacja półwyspu iberyjskiego zależała jedynie od Hiszpanów, z pewnością Rzymianie pomieszkaliby tu dłużej. 
Na nieszczęście dla Hiszpanów na pomysł zdobycia Iberii wpadli w 409 r. Wandalowie, którzy narobili tylko zamętu, bowiem już w 414 roku zostali wyparci przez Wizygotów.
Wiedza o panowaniu tych ostatnich to efekt wnikliwych studiów historyków. Zdobyli tę wiedzę z niedopowiedzeń, jakby celnie ujął ów fakt Sztaudynger, gdyby opisywał owe czasy. Trudności nad badaniem tego okresu wynikały z polityki prowadzonej przez hiszpańskie rządy.  Franco dał zielone światło do badania dziejów okresu wizygockiego, ponieważ było to po linii i po bazie wyznawanej przez niego filozofii o rządzeniu państwem przez silną centralną władzę tak jak przed wiekami usiłowali robić to Wizygoci. Było niewiele dokumentów historycznych więc dokonano projekcji wstecznej, stworzono dokumenty na potrzeby polityki caudillo. I mamy to co mamy. Twarde fakty są takie, że Wizygoci okupowali Hiszpanię w latach 414 – 711 r. i ustanowili stolicę w Toledo.
Początkowo wizygocka elita rządząca wyznawała arianizm. Najogólniej rzecz ujmując podstawą arianizmu jest dogmat podporządkowujący Chrystusa Bogu Ojcu, czyli uderzający bezpośrednio w Trójcę Świętą. Mieli rację arianie twierdząc, że skoro Chrystus się narodził, musiał istnieć czas, w którym go nie było. Tak rozumując, Ariusz (twórca arianizmu), odebrał Chrystusowi mit odwieczności. Trudno się z nim nie zgodzić. Ale wiara to nie jest wiedza, więc każdy religijny człowiek wierzy w ustanowione przez innego człowieka dogmaty. Ci inni ludzie dorabiają na swoje potrzeby prawo, na przykład o nieomylności papieża (od I soboru watykańskiego w 1870 roku, papieże w sprawach wiary i obyczajów są nieomylni (!!!). Niepokorni Arianie zniknęli z Polski w 1658, z mapy historii w 1803 roku.
W 587 roku król Wizygotów, Rekkared I, dał się przekonać biskupowi Leandrowi z Sewilli i przyjął katolicyzm. Ponieważ był władcą, nową religię chcąc, a raczej nie chcąc, musieli przyjąć wszyscy poddani. W efekcie swojego fanatyzmu religijnego, Wizygoci stworzyli katolickie państwo wyznaniowe.
Przysłowie, że zgoda buduje, a niezgoda rujnuje doskonale obrazuje okres panowania Wizygotów. Nie umieli się porozumieć, cały czas wojowali ze sobą i w efekcie doprowadzili do upadku wizygocką Hiszpanię. Za pierwsze własne niepowodzenia obarczali...przecież nie siebie tylko... Żydów, którzy do 613 roku byli traktowani na równi z innymi mieszkańcami półwyspu, szanowani za przedsiębiorczość, inteligencję, znajomość języków i takie tam. Ciągłe niepowodzenia w polityce wewnętrznej kraju złożono na ich karb i dorobiono sobie teorię, że ponieważ Żydzi odpowiadają za ukrzyżowanie i śmierć Jezusa Chrystusa (dopiero w 1962 II Sobór Watykański zdjął z Żydów odpowiedzialność za śmierć Jezusa) niebiosa nie sprzyjają terenom, na których żyją. W 613 roku król Wizygotów Sisebut wydał edykt na mocy, którego wyznawcy judaizmu mają wybór: ochrzcić się lub opuścić kraj. Buntowników, którzy nie podporządkowali się nowemu prawu torturowano, a ich mienie konfiskowano. Potomkowie torturowanych wzięli na swoje barki zapłatę pięknym za nadobne i odpłacili za 613 rok Wizygotom sprzymierzając się z muzułmanami w 711 roku.
Społeczeństwo wizygockie było związkiem wojowników, a organizacyjnie - monarchią elekcyjną, co oznacza, że po śmierci króla następca nie musiał być jego potomkiem. Był wybierany spośród szlachty. Czas panowania każdego władcy przeciętnie wynosił 10 lat i rzadko który umierał śmiercią naturalną (jak to w chrześcijańskiej religii miłości). Jedna z teorii upadku wizygockiej Hiszpanii mówi o tym, że „afrykańskich Arabów” czyli Berberów zaprosiła na półwysep rodzina wizygockiego króla Witizii. Król, bowiem chciał koniecznie przekazać koronę swojemu synowi – Akhili. Gdy Witizia umierał, Akhila, czyli ów namaszczony przez ojca syn, przebywał na północy walcząc z Baskami. Wizygoci z południa ogłosili szybko królem – Roderyka, księcia Betyki (Andaluzja). Nie dało się dwóch tyłków Akhili i Roderyka posadzić na jednym tronie. Władza musiała być w rękach jednego króla, a każdy z nich w oczach swoich i własnych zwolenników był jedynym prawowitym następcą. Rodzina Akhili wpadła na najgłupszy z możliwych pomysłów i poprosiła muzułmanów z Afryki Północnej o pomoc w wyjaśnieniu Roderykowi swoich racji. Muzułmański generał Tariq Ibn Ziyad z 12 tysięcznym wojskiem nie dał się długo namawiać na wycieczkę do Hiszpanii. Przepłynął cieśninę, która od tego czasu nazywa się Cieśniną Gibraltarską, a skała na zawsze pozostała górą Tariqa, czyli Gibraltarem. Tariq pokonał Roderyka w bitwie pod Guadalate, po czym utopił go i... pozostał w Al Andalus. Wizygoci musieli się wynieść nie tylko z Hiszpanii, zniknęli również z kart historii.
Znalazłam też inną wersję przyczyny, dla której Arabowie przybyli na półwysep. Julian – namiestnik Ceuty z przyczyn osobistych nie lubił Roderyka – króla Wizygotów (który podobno zgwałcił jego córkę). Dla zaznania słodyczy zemsty zachęcał afrykańskich muzułmanów do przekroczenia cieśniny i opanowania Al Andalus.
Któreś z tych wydarzeń dało początek islamskiemu panowaniu w Hiszpanii aż do 1492 roku. Zauważyłam, że nie ma w tych historiach ani słowa o religii, dżihadzie, zdobywaniu nowych wyznawców. Muzułmanie przybyli, ponieważ zostali zaproszeni, zrobili to chętnie ponieważ kusiła ich zielona kraina ze swoimi potencjalnymi bogactwami.
Berberowie zamieszkujący północną Afrykę byli trudni do ogarnięcia z powodu nieprzewidywalności zachowań. Potrafili udawać uległość wobec Allaha po to, by za chwilę powstać przeciwko współwyznawcom. Ich zapał był kwestią ceny. Tariq nie namawiał ich do walki w imię lepszego życia po śmierci, obiecał im zapłatę tu i teraz. Owym wynagrodzeniem miał stać się hiszpański eden. Berberowie lubili walczyć, łupić i zdobywać, islam dał im ideę i usprawiedliwienie niszczenia innych w majestacie koranicznego prawa. W publikacjach pisanych przez wyznawców Allaha mówi się, że berberyjski islam był gorszy od chrześcijaństwa. Czyli jak to zwykle bywa neofici są najbardziej zaciekłymi obrońcami każdej wiary. Dopiero co ją przyjęli więc pokażą starym wyznawcom jak powinno się żyć według jej zasad i jak owe zasady można zaostrzyć.
Wniosek jest następujący: trzeba się zastanowić, jakich gości się zaprasza albo kogo prosi się o pomoc. Wizygotom zabrakło wyobraźni. Nie przemyśleli wszystkich za i przeciw i w konsekwencji musieli się wynosić, z miejsca, które traktowali jak swoje, i z którego wyparli przed niemal 300 laty Wandali. Panowanie Wizygotów w Hiszpanii  było według mnie czymś niezrozumiałym. W całej Hiszpanii żyło ich około 200 000, a populacja poddanej im ludności na tym terenie to 4-6 milionów. Wizygoci nie mieli żadnego wkładu w życie polityczne, gospodarcze i społeczne, nie pozostawili po sobie prawie nic oprócz pomysłu na scentralizowanie władzy. Organizację państwa i prawo przejęli po Rzymianach. Dorwali się do władzy bez pomysłu na rządzenie (skąd my to znamy?). Fenomenem pozostaje fakt, że ich okupacja trwała prawie 300 lat. Gdyby rodowici mieszkańcy półwyspu byli w stanie zorganizować bunt, nakryliby Wizygotów czapkami. No cóż, nie było Facebooka!!!!!
Dzisiaj Hiszpania składa się z małych ojczyzn (może dzisiaj trochę większych „małych”), a Hiszpanie nie bardzo umieją się skrzyknąć w jakiejkolwiek sprawie, tak samo jak przed wiekami. Nie to, co my, Polacy, którzy umiemy się jednoczyć w ekstremalnych sytuacjach, na niedługi czas. A dopiero po chwili różnimy się niepięknie. Hiszpanie się nie łączą i nie łączyli, a różnią się też niepięknie, ale stale.
Do wyniszczonej rządami Wizygotów Hiszpanii w 711 roku przybyli Arabowie.

Czy jesteście ciekawi co stanie się później?

Przesyłajcie proszę link do bloga swoim znajomym. Bardzo liczę na Waszą pomoc w propagowaniu postów. Sama jestem zielona jak wiosenna trawa w kwestii tego co dalej po opublikowaniu posta.

Andaluzja Hiszpania

Author & Editor

Has laoreet percipitur ad. Vide interesset in mei, no his legimus verterem. Et nostrum imperdiet appellantur usu, mnesarchum referrentur id vim.

0 komentarze:

Prześlij komentarz