Święta Bożego Narodzenia w Hiszpanii.
Hiszpania niby kraj
katolicki, niby ta
sama Europa, niby te same
"przepisy", a Święta
Bożego Narodzenia
jakby inne.
Przygotowania
świąteczne rozpoczynają
się w dzień wolny od
pracy- 8
grudnia El Dia de la Inmaculada Concepcion - Dzień
Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny.
Tego dnia Hiszpanie realizują się artystycznie
dekorując domy na zewnątrz. W Andaluzji branie mają czerwone lampiony,
doniczki z wysypującymi się czerwonymi kwiatami lekko trującej poinsecji,
wspinający się na balkony mikołaje. Zostają zainstalowane
iluminacje świąteczne na ulicach i
placach miast i miasteczek. Również od tego dnia rozpoczyna się
budowa szopek.
W Hiszpanii
dekorowanie choinek jest znane
aczkolwiek nie jest praktykowane. Ten niemiecki
zwyczaj, który przyjął się w Polsce
i ma się bardzo dobrze, tutaj widać tylko na placach
miejskich, gdzie stoi udekorowana najczęściej
plastikowa choinka.
Żadne artystyczne
szaleństwo, raczej kicz.
Kolejny ważny dzień to 22 grudnia
rozpoczynają się
wtedy wakacje w
szkołach i największe loteryjne
święto w całej, w tej kwestii zjednoczonej, Hiszpanii.
Loteria może poszczycić się bardzo długą i
nieprzerwaną nawet w okresie wojennym historią.
Zainicjował ją w 1763 roku król
Carlos III chcąc
dostarczyć swoim poddanym
oprócz chleba również
trochę cyrku, zgodnie z rzymskim zawołaniem
″panem et circenses″.
Nie znalazłam informacji, co
było powodem powołania
do życia loterii czy
taki sam populizm
jak w okresie rzymskim, czy też lud domagał się atrakcji,
czy
chodziło o to, aby dać nadzieję na szybkie i łatwe wzbogacenie się.
Główna nagroda ″ El Gordo″ to w tym roku 2,1 000 000 000 euro.
Loteria trwa kilka godzin, transmitowana jest przez
radio i telewizję, a wylosowane
numery wyśpiewywane
są przez dzieci z
madryckiej szkoły Colegio san
Ildefonso.
Wszyscy Hiszpanie wstrzymują oddech w nadziei, że
dzisiaj padną numery, które
zmienią ich życie.
A ponieważ Hiszpanie angażują się we wszystkie
zabawy całym sercem i tę również traktują nie inaczej.
Wszystkie radia i telewizje nastawione są na program
ogólnokrajowy po to, by wszyscy
mogli się należycie emocjonować.
24 grudnia to tak jak
Polsce dzień, a właściwie wieczór
wigilijny.
Hiszpańska, a dokładniej andaluzyjska
Nochebuena to
rodzinne spożywanie bardzo późnej i bardzo obfitej
kolacji.
Przy stole, który jest głównym meblem w domach,
zasiadają wieczorem głodni domownicy oraz
goście i zaczyna się celebrowanie. Na
stół wjeżdżają przystawki w
postaci pasztetów i owoców morza przyrządzonych
na różne sposoby, następnie danie główne cochinillo,
czyli pieczony malutki prosiaczek.
Widziałam takie w sklepach w postaci surowej i jakoś
nie umiem sobie
wyobrazić żebym mogła zjeść czyjeś dziecko.
Podawane są czasem pieczone
indyki, kurczaki lub króliki.
Trzeba jeść tak umiejętnie żeby wystarczyło miejsca na deser, czyli małe ciasteczka z
bakaliami, lub ciasto
podobne do polskiego keksa, oraz turon – słodkość
przypominająca słodkie bloki z
orzechów
i migdałów, orzechy w
czystej postaci lub uszlachetnione miodem, czasem chałwa i marcepany.
Wszystko
zawierające około miliona kalorii,
tłuszczów
i węglowodanów. Zapija
się te przysmaki cavą – hiszpańskim winem musującym.
Jeśli ma się siłę o północy można wybrać się na mszę podobną do naszej pasterki.
W Hiszpanii to la misa
de gallo, czyli msza kogucia. Kogut jako pierwszy
obwieścił światu narodziny
Jezusa.
Koguty, które są naszymi sąsiadami pieją bez przerwy
całą dobę mogę, więc sobie wyobrazić, że jakiś trafił z pianiem na
moment boskiego narodzenia. Te nasze pomimo
ciągłego piania mają nie pozdzierane
gardła, chociaż
wszelkie znaki
wskazują, że już dawno powinny
zaniepiać bo chyba nie
zaniemówić?
Podczas mszy śpiewane są villancicos – kolędy.
Słyszymy je na ulicach miast i miasteczek od dłuższego
czasu, śpiewane są przez dzieci niebiańskimi głosikami. Tradycja
wywodzi się z aguinaldo, kiedy
to dzieci
starały się zwrócić uwagę sąsiadów na zbudowaną
przez siebie szopkę za co były obdarowywane drobnymi
datkami pieniężnymi, turonami lub
marcepanowymi figurkami.
Teraz villancicos
rozbrzmiewają z odtwarzaczy.
Belena czyli szopka to dopiero wyzwanie. Trzeba jakoś napsuć krwi sąsiadom więc przez pokolenia buduje się szopki.
Wystawia się je w oknach, żeby wszyscy widzieli i zazdrościli.
Hiszpańska szopka to nie tylko żłóbek, święta rodzina
i kilka zwierzątek na krzyż.
Szopka to całe opowiadanie o pustyni, o zwierzętach,
o tym co na niebie, o stajence, o przybywających z daleka królach, pasterzach
i różnych gościach. Beleny dziedziczy się z pokolenia na pokolenie.
Na beleny oszczędza się latami, a niecierpliwi nawet biorą na tę okoliczność kredyty. Pierwsza stajenka z jaką się spotkałam była, a jakże, w knajpie. W środku nocy
wokół ogromnej stajenki, zajmującej około 1/4
powierzchni knajpki stała młodzież w wieku okołoprzedszkolnym, a jakaś mama opowiadała
o tradycji jej budowania. Ja przy okazji podsłuchałam
i zdobyłam wiedzę z niedopowiedzeń. W okresie okołoświątecznym pozaglądajcie ludziom w okna, w niejednym znajdziecie szopkowe opowiadanie.
Lubię atmosferę takiego rozśpiewanego miasta,
ale nie jestem przekonana jakie byłoby moje szczęście gdyby
to pod moim oknem odbywały się te śpiewy.
Mój
entuzjazm byłby na pewno
mniejszy.
Piszę, że pod oknem ponieważ w miasteczkach -
w pueblos blancos, jak za dawnych komunistycznych
czasów zamontowane są głośniki, żeby wszyscy
należycie mogli uczestniczyć w publicznych fiestach.
25 grudnia - El Día de
Navidad czyli Dzień Bożego Narodzenia spędza się w rodzinnym gronie przy suto zastawionym stole, bez psucia sobie nastroju liczeniem kalorii. Hiszpanie celebrują posiłki, przy stołach
rozmawia się głośno, często śmiejąc się i czasem
o
polityce. Politycy gdzieś są, ale dlaczego mają być
obecni przy radosnych
uroczystościach rodzinnych.
28 grudnia – El Día de los
Santos Inocentes – Dzień Świętych Niewiniątek na pamiątkę dnia, w którym
Herod zarządził zabicie w Judei wszystkich
nowonarodzonych dzieci, po to by przy okazji
zgładzić zapowiedzianego
syna Bożego.
Hiszpanie lubią się bawić, więc traktują ten dzień rozrywkowo robią sobie żarty, oszukują się
tak jak w Polsce 1
kwietnia.
Boże Narodzenie w
Hiszpanii jest świętem radosnym,
rodzinnym, bez zadęcia i patosu. Wszyscy fajnie się
bawią, radośnie chwalą narodzenie Pana w
villancicos.
W polskiej telewizji w Wigilię mieliśmy wrażenie, że
kolędy opowiadają o jakimś straszliwie
smutnym wydarzeniu, są smętne i wcale nie mieliśmy nastroju,
po ich wysłuchaniu, żeby się radować, łatwiej byłoby się poddać depresji gdyby miała ochotę na nas napaść.
Dlaczego tak
oczywista radość nie może zagościć w nas?
Dlaczego w
Polsce nie funkcjonuje coś tak zachęcającego jak radosny katolicyzm, dlaczego po
mszy w kościele nigdy
nie
wychodzi się z pozytywną energią na następny
tydzień tylko z poczuciem
odpowiedzialności, że tak
mało wiernych
przychodzi na msze, że nie przyjmują
kolędy, że spóźniają się do kościoła?
Dlaczego odpowiedzialność za zachowania innych ma
spoczywać na uczestnikach nabożeństwa? Jaka siłę
mieli faceci w czarnych kieckach,którzy na przestrzeni wieków wymyślali przykazania kościelne, które
obowiązywać mają do dzisiaj?
No sam koniec wpadło trochę dziegciu do słodziutkiego tematu Świąt Bożego Narodzenia, lo siento.
O turonie - napisałam w poście:https://andaluzja-hiszpania.blogspot.com/2016/01/turron-bozonarodzeniowa-sodkosc.html
fotka malagijskiej szopki pochodzi z netu.
O turonie - napisałam w poście:https://andaluzja-hiszpania.blogspot.com/2016/01/turron-bozonarodzeniowa-sodkosc.html
fotka malagijskiej szopki pochodzi z netu.
0 komentarze:
Prześlij komentarz