Al pan - pan y al vino - vino
– czyli nazywać rzeczy po
imieniu. A dokładnie: chleb
chlebem i wino - winem.
Skąd się wzięło takie powie-
dzenie? Trzeba zakasać rękawy
i pogrzebać w historii Hiszpanii.
W swoich dziejach Hiszpania
miała fazy tolerancji dla Żydów i wielkiej niechęci do nich.
Skąd my to znamy?
Antysemityzm nie jest nam aż
tak bardzo obcy!!!
Owi Żydzi, którym prawdo-
podobnie świat zawdzięcza
więcej niż chce pamiętać musieli sobie jakoś radzić z
niechęciami. W Hiszpanii w czasie kolejnej fali
prześladowań wymyślili, że zmienią wiarę na jedynie
słuszną i zostaną zewnętrznymi katolikami. W sercu nadal
będą wierni Jahwe.
Łatwiej było wymyślić niż zrobić. Bo sąsiedzi izraelitów
byli, jak to sąsiedzi, dość wścibscy i koniecznie chcieli
sekundować przechrztom w ich codziennym życiu.
Podglądali co robią w szabat, czy się myją i czy zmieniają
gacie, co jedzą, czy się modlą do swojego boga. Czyli ...
uprawiali całodobową inwigilację. O jakichkolwiek
podejrzeniach że coś tu pachnie praktykowaniem judaizmu
uprzejmie donosili chętnym do wysłuchania informacji
księżom. Ci z kolei przekazywali tę wiedzę dalej do niesławnej
Świętej Inkwizycji. A była to instytucja, której każdy
chciał się przypodobać.
Marrones czyli bohaterowie niniejszego wpisu byli obowiązani latać co niedzielę na mszę i oczywiście przyjmować komunię.
Obecność na mszy była sprawdzana, wyczytywano wszystkich z imienia i nazwiska przez co pobyt w kościele trwał w nieskończoność.
I to jakoś dawało się przeżyć.
Ale komunia? To już było grubsze wyzwanie bo to jakby jawna zdrada swojego boga, którego imienia też nie można było używać.
Jahwe zastępowano słowem Adonay. Podczas przyjmowania
komunii konvertyci szeptali: „pan y vino veo pero solo en
Adonay creo“ ( chleb i wino widzę, ale tylko w Ciebie
Boże wierzę).
Wydawać by się mogło, że sprawa została załatwiona
pozytywnie. Będzie wilk syty i owca cała, ale niestety
juhasa wieś nie ujrzała. Bo jednak człowiek człowiekowi
bardziej wilkiem niż człowiekiem. Zwłaszcza najbliższy,
zazdrosny, zraniony, wkurzony czy będący w jakichkolwiek negatywnych emocjach sąsiad. Bacznie obserwowano
nowych chrześcijan czy nie szepczą głupot w stylu, że co
innego widzą, a co innego mówią i robią. Stąd wzięło
powiedzenie o nazywaniu rzeczy po imieniu.
A co się stało z Żydami w Hiszpanii? Otóż dekretem z 1492 roku królowa Izabela nomen omen Katolicka wypowiedziała na WIEKI prawo pobytu Żydom na terenie Hiszpanii (Hiszpania zniosła dekret w 1968 roku). W akcie kapitulacji Granady z 02 stycznia 1492 r. była mowa o pozostawieniu ludności zamieszkującej królestwo w swoich domach i dająca prawo do wyznawania własnej religii.
31 marca 1492 roku (po trzech miesiącach od ratyfikacji dokumentu) królowa Izabela już zapomniała (czyżby skleroza w wieku 41 lat?) o warunkach kapitulacji podpisanych przez Boabdila (ostatni muzułmański władca Granady) i wydała edykt na mocy którego w ciągu 3 miesięcy wszystkie żydowskie rodziny musiały opuścić Hiszpanię. Szacuje się, że tym posunięciem pozbyła się 40 – 200 tysięcy bogatych i przedsiębiorczych poddanych.
Opisałam etymologię idiomu na podstawie wyników badań hiszpańskiego profesora Santiago Trancón.
Zamiast mówić: al pan pan y al vino vino możemy po prostu powiedzieć llamar las cosas por sus nombres.
fotki z netu
0 komentarze:
Prześlij komentarz