El chocolate del loro
El chocolate del loro. Czekolada
papugi? Mniej więcej o to chodzi w kontekście oszczędzania. Ludzie
bardzo łatwo i szybko przyzwyczajają się do życia na wysokim poziomie.
"Wysoki“jest oczywiście dla każdego inny. Zdarza się w życiu tak, że w wyniku różnych okoliczności
bardziej lub mniej od nas zależnych nasze dochody maleją, a poczynione
wcześniej oszczędności nie pozwalają zachować lekkości bytu i łatwości wydawania zarobionej kaski. Wtedy trzeba pomyśleć o oszczędzaniu i o obniżeniu
poziomu wydatków. Na logikę tak należałoby postąpić. Ale... jakże trudno jest
przyznać się przed sobą samym, a zwłaszcza przed innymi, że mamy gorszy czas. Więc
czynimy pozorne oszczędności: zamiast ulubionej herbaty kupujemy jakiś badziew
herbatopodobny, zamiast dobrej kawy też jakiś chłam, zamiast benzyny 98
octanowej tankujemy 95. Czynimy zupełnie pozorne oszczędności, które nie
rozwiązują naszych problemów. Z powodu tego, że „zaoszczędzimy“ 50 złotych, nasz budżet się nadal nie dopnie.
Hiszpanie mają na to odpowiedni
idiom.
U źródła powiedzenia leży dawny hiszpański zwyczaj trzymania w zamożnych domach papug. Klatka z ptakiem w
domu świadczyła o wysokim stanie posiadania właścicieli.
W sytuacji malejących
przychodów rodziny starały się wyeliminować zbędne wydatki. Najsłynniejszym zredukowanym wydatkiem był koszt ulubionej przez papugę czekolady. Niczego
innego właściciele nie byli w stanie sobie odpuścić, ani weekendowych popijawek,
ani teatru, ani drogich strojów, powozów, wyjazdów. Papuzia czekolada nie uratowała rodziny od ruiny, ale działania, chociaż pozorne, zostały w świadomości gospodarzy
poczynione.
Czasy coronavirusa zmuszają ludzi na całym świecie do
weryfikacji wydatków Może zmniejszymy trochę konsumpcję, może wystarczą dwie
kiecki na sezon zamiast 10? Może będziemy umieli ograniczyć wydatki realnie, a nie oszczędzać na przysłowiowej „el chocolate del loro“.
fotka z zasobów internetu
prawa do tekstu zastrzeżone
0 komentarze:
Prześlij komentarz